Za grube miliony (a jednak mniejsze niż te dla żydów) budujemy muzeum II wojny światowej. Frontowe zmagania czterech nacji reprezentować będą "stalowe bestie". Z tym, że nie do końca...
Amerykanom przypadnie oczywiście Sherman. Jednak nie jakiś tam zwykły Sherman, lecz Sherman Firefly, czyli brytyjska modyfikacja amerykańskiej "zapalniczki" do rangi skutecznego czołgu. I to w okół niej powstało największe zamieszanie. Bynajmniej nie dlatego, że czołg ma z USA tyle wspólnego co krzesło z krzesłem elektrycznym! Chodzi bowiem o to, że sprowadzony do Polski eksponat został odrestaurowany przez miłośników militariów i dziś cieszy widzów na różnego rodzaju imprezach i rekonstrukcjach. Pomimo, iż na świecie są setki zezłomowanych wanien Shermanów, które można odnowić i pomalować w polskie barwy, włodarze Gdańskiego (jeszcze nie) muzeum uparli się właśnie na tego Firefly'a. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie jeden mały detal. Otóż czołg zostanie upchnięty w podziemiach muzeum, skąd nie wyjedzie już na świat. A wyjechać by mógł, bo porusza się o własnych siłach. Ba! Nawet na miejscu samodzielnie zaparkuje. A potem? Potem zdemontują silnik, bo nieoryginalny i zaleją nad nim strop betonem. Takież to genialne muzeum! Dwa czołgi na krzyż kilkanaście metrów pod ziemią! Ponadto z tym, że "dwa" to wcale nie przesada. Na tyle Polacy się "szarpnęli" Najpierw oddaliśmy za bezcen lub puściliśmy do hut wszystko co po II wś. czołgiem pachniało, a dziś trudno nam choćby Panzerem się pochwalić. Nie będzie więc słynnych Tygrysów, ani tym bardziej Panter i po Panzerach śladu brak. Cóż zatem zwieńczy wystawę potężnej III Rzeszy - ojczyzny Blitzkriegu i wojny totalnej? Torpeda! Wszak wiadomo, że nasza Ojczyzna najbardziej wycierpiała od nalotów niemieckich U-Botów. Z tym, że nie nadpłynęły ze strony Bałtyku lecz od Berlina i nie miały torped, a bomby i tak na dobrą sprawę to żadne U-Boty tylko Stukasy były. No ale dyrekcja gdańskiego muzeum wie lepiej. W końcu morze blisko to przede wszystkim Kriegsmarine należy się bać! Tylko czy nie lepiej było pokusić się o jakąś porządną makietę pancernika Szlezwik-Holsztyn? No a tak mamy torpedę... Całe szczęście sowieci nie dostali kufajki. Ktoś sobie przypomniał o słynnych T-34. Co prawda z produkcji powojennej, więc i z niego taki oryginał nie jest, ale chociaż w wersji 85, co już w ramach II wś się mieści. A przecież tyle tych czołgów było i wszystkie zielone, więc łatwo się pomylić Na szczęście w kwestii martyrologii polskiej włodarze muzeum byli nieomylni! Odpuścili męczącą kwestię udziału Polaków na tyluż frontach i tego całego sprzętu, który używali, by wrócić do korzeni, a wręcz Starego Testamentu. Otóż naszą Ojczyznę symbolizować będzie oryginalny wagon bydlęcy, którym to podobno Polaków wraz z żydami raz Niemcy, a raz Sowieci do obozów wozili. No i jak tu nie wielbić takiego muzeum, gdzie dzieci poznają historię żołnierza polskiego, towarzyszącego braciom żydom w ich ostatniej podróży.
Oto film z udziałem ww. Shermana
https://www.youtube.com/watch?v=Vq-jpUNkLkI
Niemal 4 tys. ludzi podpisało na Facebooku petycję przeciw pogrzebaniu w podziemiach gdańskiego muzeum sprawnego (jeżdżącego) czołgu: http://www.youtube.com/watch?v=Vq-jpUNkLkI
Reinert